czwartek, 8 września 2016

Powstańcze wspomnienia - Edmund Bonk

 
mikulczyce, klausberg
Metryka urodzenia

Urodziłem się 1897r. w Mikulczycach. W domu było nas z rodzicami dziewięcioro. Jak wszystkim Polakom na tym terenie, nie najlepiej się nam powodziło. Ojciec, robotnik maszynowy w kopalni Concordia zarabiał 4,20mk za szychtę. Tylko w niedziele zapalała matka naftową lampę, na co dzień przyświecała nam mocno kopcąca, górnicza latarka. Straszy brat zaczął pracować w trzynastym roku swojego życia jako pachołek do koni na kopalni Concordia, ja jako robotnik maszynowy w kopalni Mikulczyce. Po roku skazano mnie do pracy na dole, za karę, że mówiłem po polsku. Spowodował to niejaki Woś, później hitlerowiec. Pomagając ładowaczom jako "pańscorz" zarabiałem na dole pk. 3 mk za szychtę. Po roku pracy, gdy zatrułem się gazami, przyjęto mnie z powrotem do pracy na powierzchni. 
  W 1916r. powołano mnie do niemieckiego wojska. Po dwu- i  półrocznej służbie wróciłem w styczniu 1919 r. do poprzedniej pracy. W tym czasie poznałem kolegę - Szczepana Kowolika, który mnie zaczął uświadamiać o celach i zadaniach organizacji POW. Wprowadził mnie do miejscowego komendanta POW, Stanisława Ogórka, u którego byłem kilkakrotnie. Przekonany do celu organizacji, którym była walka z Niemcami złożyłem w marcu 1919 r., przysięgę na wierność POW, jako jej członek aktywny. Przysięgę odbierał w mieszkaniu Słodczyka komendant powiatowy Zejer z Tarnowskich Gór. Prócz mnie składało w tym dniu przysięgę pięciu mężczyzn. Kowolik i ja otrzymaliśmy za zadanie werbowanie na członków pewnych i zaufanych ludzi, oraz skupywanie broni od ludzi prywatnych i od grenzschutzów. Zakup broni finansował komendant miejscowy. Udało nam się nabyć trochę broni, stanowiącej jakie takie uzbrojenie 30 ludzi do I powstania. 

I Powstanie Śląskie

17 sierpnia 1919r. zostaliśmy Kowolik i ja wezwani wieczorem do miejscowego komendanta, który nam powierzył funkcję kurierów. Otrzymaliśmy rozkazy powiadomienia członków, że tej samej nocy o godz. 12, nastąpi wymarsz na Tarnowskie Góry. Wybuchło powstanie. Jednakże powiadomienie członków i wydanie broni na strychu u mnie, Kowolika i u Szeligi, z konieczności opóźniło się. Toteż wyruszyliśmy zamiast o północy , o 4-tej rano. Po dwóch, po trzech przekradaliśmy się polnymi drogami przez Mikulczyce i Grzybowice, omijając patrole grenzschutzu. Wyznaczonym miejscem zbiórki był las w Reptach, niedaleko Tarnowskich Gór. Ruszyliśmy stamtąd ku Tarnowskim Górom, gdy nadeszła wiadomość o zdradzie. Las otoczyli grenzschutze. Otrzymaliśmy rozkaz, aby każdy uciekał i krył się jak może. 
Ja wracałem z Matyldą Ogórkową do Mikulczyc, Matylda wstąpiła do domu po wiadomości, które okazały się niewesołe. Grenzschutze zamknęli już 14 osób, między innymi mojego ojca. Wobec tego nazajutrz oboje z Matyldą wybraliśmy się do Gliwic. Żandarma, który nas zaczepił, udało nam się szczęśliwie "ocyganić". Z Gliwic poszliśmy do Warszowic, a następnego dnia przeprowadzono nas, przy czym musieliśmy bardzo uważać na patrole, przez rzekę do Strumienia. Razem z nami przechodzili: Szczepan Kowolik, Józef Wyżgoł, Paweł Szeliga, Paweł Mićcka, Piotr Kwaśniok, Jan Krzypiec, Klemens Adamiecki, Konrad Markiton, komendant Ogórek i Magdalena Ogórek, jego żona.
Ze Strumienia dostaliśmy się po paru dniach do Dziedzic, skąd po sformowaniu batalionu zrobiliśmy dwa nocne wypady na Goczałkowice, gdzie byli grenzschutze. Jedna z tych wypraw trwała trzy godziny, straty były po obu stronach poważne. Po kilku dniach pobytu w Dziedzicach zostaliśmy przeniesieni do Oświęcimia, skąd również zrobiliśmy wypad na niemiecką stronę. Następnie przeniesiono nas do koszar w Szczakowej gdzie pozostawaliśmy przez 9 miesięcy. Po tym okresie naszedł rozkaz, że mamy wracać do domu, ponieważ aliancka komisja stacjonująca w Opolu będzie czuwać nad bezpieczeństwem. Zapewniono nas , że nikogo z nas nie spotka nic złego i każdy będzie mógł wrócić do poprzedniej pracy. Grenzschutze zostali zastąpienie przez Sipo. To prawda, że nas nie pozamykano , ale w pracy zaczęto nas prześladować. 

II Powstanie Śląskie

polegało na rozbrojeniu niemieckiej policji. Utworzyła się polska rada gminna, działająca aż do zakończenia powstania, a więc dwa do trzech tygodni. Za rozbrojenie na ulicy oficera byłem sądownie ścigany. Zgłosiłem się do "Hotelu Lomnitz" w Bytomiu, gdzie mieścił się główny komisariat plebiscytowy. Przydzielono mnie do jego straży, w której pracowałem aż do plebiscytu.
Po plebiscycie, w nocy z 2-go na 3-go maja wybuchło...


Zlecono nam rozbrojenie Niemców i zarządzenie Mikulczycami. Mnie przydzielono funkcję referenta zaopatrzenia powstańców w broń. 4 maja wyjechałem ciężarowym wozem do koszar Traugutta w Sosnowcu, skąd przywiozłem pełny wóz różnej broni, także maszynowej - ciężkiej i lekkiej, na którą czekały sformowane już kompanie powstańców. Magazyn broni mieścił się w szkole koło ratusza. Po otrzymaniu broni powstańcy wyruszyli przez Łabędy i Strzelce Opolskie w kierunku Odry. Zostałem w Mikulczycach jako referent broni, oraz otrzymując zadanie zabezpieczenia Mikulczyc od ewentualnych napaści. Jedna grupa strzegła Mikulczyc od strony Gliwic i Zabrza, zaś ja dowodziłem grupą strzegącą miasteczko z innych stron. 
Następnie brałem czynny udział w bitwie pod Górą św. Anny. Po zlikwidowaniu powstania wróciłem do Mikulczyc, skąd musiałem uciekać do Chorzowa, gdyż do Mikulczyc wróciły władze niemieckie. Z tego też powodu musiał mój ojciec szukać schronienia u mnie w Chorzowie. 

_____________________________________________________________________
Kroniki Miasta Zabrza, 1971; przytoczone dosłownie, oryginalna pisownia