poniedziałek, 1 stycznia 2018

Powstańcze wspomnienia - Józef Cepok

Metryka urodzenia

Urodziłem się w Zabrzu-Mikulczycach, w 1899 r. Ojciec był maszynowym na kopalni, zarabiał 120-130 marek na miesiąc, nie łatwo więc przychodziło rodzicom utrzymać i wychować ośmioro drobiazgu. Gdy mój starszy brat zmarł, musiałem i ja iść do pracy, tym bardziej, że po mnie przyszło na świat sześć dziewczynek. Zatem już w czternastym roku życia zacząłem pracować w kopalni na dole. 

W szkole spisywano listę dzieci według tego, czy mówiono u nich w domu po polsku, czy po niemiecku. Nas, przyznających się do polskości, prześladowano, zaś ci, którzy mówili po niemiecku, mimo iż bardzo nieliczni, cieszyli się przywilejami i względami u nauczyciela. 

W roku 1918 wstąpiłem do Polskiego Zjednoczenia Górników i otrzymałem legitymację, którą udało mi się przechować do dziś dnia. Jednocześnie zapisałem się do towarzystwa śpiewaczego Gwiazda, którego dyrygentem był Niestrój. Do chóru należało 40-50 chłopców i dziewcząt. Zbieraliśmy się w sali wynajmowanej u Brauera później u Kubana. Duch na tych zebraniach był niesamowity. Śpiewaliśmy piękne polskie pieśni, z których najwięcej lubiłem Gdy świta poranek. 

W 1919 roku wstąpiłem do Sokoła zorganizowanego przez Stanisława Ogórka. Starszych przygotowywał komendant Ogórek do powstania. Przechodzili nocami przez rzekę do Polski i tam ćwiczyli się w strzelaniu i rzucaniu granatami. Ja byłem w tym czasie, podobnie jak po wybuchu I powstania, kurierem przy naszym komendancie. Jeździłem na rowerze do Rokitnicy i innych miejscowości, przewożąc w ukryciu, najczęściej w podeszwie, tajną korespondencję. Jeździłem do komendanta powiatowego Gajdzika, do Tarnowskich Gór, skąd przywoziłem rozkazy. 

I powstanie rozpoczęło się od rozbrojenia grenzschutzu. W Mikulczycach stanęło do I powstania 36 chłopa, ale zaledwie połowa z nich posiadała karabiny. W różny sposób się je zdobywało. Pamiętam, jak mój wuj zwabił naiwnego grenzschutza w zasadzkę, obiecując, że wskaże mu miejsce, gdzie Polacy przechowują broń. Niemiec uwierzył i stracił karabin. Mikulczyccy powstańcy szli oswobodzić Tarnowskie Góry, ale z powodu zagęszczenia na tym terenie grenzschutzów, do walki nie doszło. Starcia miały miejsce w rybnickim, bytomskim i pszczyńskim, na krótko zajęto kilka gmin. 

Po dwóch tygodniach powstanie upadło, a jego likwidacja trwała około pół roku. Powstańcy uciekli do Sosnowca, Będzina i Czeladzi, wielu przechodziło do Polski przez rzekę pod Piekarami

Chodziłem zawsze z rewolwerem, co oczywiście było wzbronione. Pewnego razu policjanci Sipo zrewidowali mnie na ulicy i znalazłszy rewolwer, odprowadzili na odwach. Szczęściem; był wtedy komendantem odwachu Polak i ten wypuścił mnie tylnym wyjściem na ulicę. Kiedy indziej, gdy kąpaliśmy się w stawie, a Rajmund Kwaśniok grał na brzegu na harmonii, przyszli dwaj grenzschutze i kazali mu grać Deutschland uber ales. Kwaśnik zagrał Jeszcze Polska nie zginęła. Za dużo nas było, żeby Niemcy odważyli się zareagować. Później, kiedy przyszli po Kwaśnioka, udało mu się uciec. 

Po pierwszym spotkaniu grenzschutze zostali zastąpieni przez sicherheitspolizei, składającą się wyłącznie z Niemców. I to była główna przyczyna wybuchu II powstania. Tymczasem przygotowywano się do plebiscytu. Nocami chodziliśmy z bronią w ręku strzec bezpieczeństwa komisarzy plebiscytowych, którymi byli: Markiton, Ogórek, Słodczyk i Ruda, kierujący miejscowym życiem politycznym. W tym czasie zapisałem się też do Towarzystwa Sportowego , gdzie też wpajano ducha polskości. Byłem w tym Towarzystwie zastępcą sekretarza. 

W sierpniu 1920r wybuchło II powstanie. Siedziba powstańców mieściła się w ratuszu. Uzbrojenie powstańców było rozmaite, niektórzy mieli dubeltówki lub szable. Rozbrajani Niemcy zaczęli uciekać z Mikulczyc. Nocami chodziliśmy na patrole, przeprowadzaliśmy rewizje, rozbrajaliśmy żandarmów. Dość dużo broni pobraliśmy we dworze. W dzień pracowało się, z wyjątkiem jednego tygodnia, gdy trwał strajk, zaś w nocy chodziło się na patrole. Do starć w Mikulczycach nie doszło, gdyż Niemcy uciekali do miast. 

Po zlikwidowaniu policji przyszła APO, składająca się w 80-ciu procentach z Polaków. W Brzezince koło Mysłowic Niemcy zastrzelili Stanisław Ogórka. Przygotowywaliśmy się do plebiscytu. Z ramienia Sokoła rozdawaliśmy ulotki propagandowe, zwoziliśmy chorych do głosowania. Niemcy zwozili z głębi Niemiec swoich reemigrantów. Mimo to w Mikulczycach zliczono ponad 90 procent polskich głosów. Zapanowało ogromna radość. Przez całą noc chodziliśmy po ulicach przy biciu dzwonów, a żaden Niemiec nie pokazał się na ulicy. Wtem jak grom spadła wiadomość, że jedynie rybnickie i pszczyńskie zostały przyznane Polsce. Ta krzywda spowodowała wybuch III Powstania.

Organizowała je POW, Sokół  i wszystkie pozostałe polskie zgrupowania. Zbiórka odbywała się o 11-tej w nocy, w lasku między Mikulczycami, a Rokitnicą. Z Mikulczyc wymaszerowało 150 chłopa, przez Rokitnicę (gdzie Niemcy zostali już rozbrojeni), przez Stolarzowice na Orzech. W pewnej stodole w Orzechu znajdowała się przeszmuglowana z Polski, porządnie zmagazynowana broń. Podchodziliśmy tam kolejno kompaniami, liczącymi każda około 80 ludzi i pobieraliśmy broń. Dowódcą był Wincenty Gawlik, sierżant WP, który w powstaniu dosłużył się stopnia porucznika. Ciągnęliśmy przez Nadło na Świerklaniec, mając na celu oczyszczenie z nieprzyjaciela Tarnowskich Gór. W drodze nadszedł rozkaz zmiany kierunku na powiat strzelecki, gdzie siły powstańcze okazały się zbyt szczupłe. Podjechaliśmy furmankami za Toszek, skąd przemaszerowaliśmy przez szereg wsi nie natrafiając na opór, ponieważ Niemcy uciekli. Nasza kompania przeszła następnie przez Błotnicę do Zakrzowa, skąd przypuściliśmy atak na silnie przez Niemców obsadzony Gogolin.  W tej bitwie zginął Wiktor Kapuśniok, młody chłopak, zaś trzech odniosło rady. W Zakrzowie napotkaliśmy zwłoki kilkunastu powstańców z powiatu strzeleckiego. Wszyscy oni zostali bestialsko pomordowani: porozbijane głowy, rozprute brzuchy, do których napchano gnoju. Był to widok mrożący krew w żyłach. W Zakrzowie pozostaliśmy tydzień, robiąc nocami wypady na Gogolin. Pamiętam, jak z Franciszkiem Poloczkiem strzelaliśmy zza kupy gnoju, którą w końcu Niemcy wzięli za cel i dziurawili kulami. 

Po tygodniu przeszedł rozkaz wymarszu do Kalinowa. Do naszej kompani, w miejsce rannych i zabitych, przychodzili nowi powstańcy, wszyscy z Mikulczyc, prócz poznaniaka Ratke. Dwoma pozostałymi kompaniami powstańców z Mikulczyc dowodzili Kensy i Sylwester Pyrskała. Pod Kalinowem musieliśmy się okopać, ponieważ Niemcy strzelali z armat. Ze zdobytej już Góry św. Anny Polacy musieli się wycofać, gdyż Niemcy natarli nowymi posiłkami. 

W Kalinowie biliśmy się trzy tygodnie. Pewnego dnia o świcie przybiegł Gawlik z wiadomością, że jesteśmy otoczni przez regularne wojski niemieckie. Otrzymaliśmy rozkaz przebicia się przez przeważające siły wroga. Ciągnąc od lasu w Błotnicy starliśmy się z Niemcami, ponosząc straty. Mieliśmy kilku rannych. Niektórzy Niemcy błagali, by im darować życie, utrzymując, że nie strzelali do naszych. W drodze do lasu pomógł nam pancerny pociąg , który nasiekł wielu ścigających nas Niemców. Dalej ciągnęliśmy na Suche, Mokre, Łany, Poznowice. Nadszedł rozkaz marszu do Lublińca. W Lublińcu zakwaterowaliśmy się w koszarach. Tam zastała nas, po dwóch tygodniach, likwidacja powstania. Wymaszerowaliśmy uzbrojeni z Lublińca do Mikulczyc, osiągając je dwóch dniach. 

Tu po trzech dniach wszyscy powstańcy otrzymali rozkaz wymarszu do Bielszowic, skąd po tygodniu przeszli do Polski. Rozlokowano ich w różnych miastach: Częstochowa, Zawiercie, Poznań, Warszawa. Część została w wojsku polskim, wszyscy inni musieli rozbroić się w Chełmie. My, którzy nie chcieliśmy zostać w wojsku, otrzymaliśmy przepustki na powrót. 

Niemcy po III Powstaniu trochę spokornieli, ale do pracy przyjmowali nas niechętnie, proponując nam warunki jak dla nowo zatrudnionych, na co nie chcieliśmy się zgodzić. 

W Mikulczycach utworzyła się gminna policja, w większości polska. Mieliśmy w piwnicach broń, zakopaną po I powstaniu. Byli Peowiacy chodzili w każdą noc na patrole, dochodziło niejednokrotnie do starć z Niemcami, z których wychodziliśmy zwycięsko. U mnie w domu magazynowano broń. Mieszkający na górze Niemiec podpatrzył jak składaliśmy w piwnicy granaty i karabiny. 

Gdy ustalono nową granicę, przywracając Polsce Rudę, Makoszowy i Pawłów, musiałem przed objęciem Mikulczyc przez Niemców uchodzić. W pośpiechu zakopałem broń i częściowo wrzuciłem do stawu po czym przez Rudę uszedłem do Katowic. Jak się można było spodziewać, hitlerowiec naprowadził bojówkę niemiecką na nasz dom. Dwudziestu uzbrojonych bojówkarzy, otoczywszy dom, robiło rewizję za bronią. Ojca pobito i kazano przerzucić cały węgiel w piwnicy. 

W Katowicach otrzymałem skierowanie do kolejowej służby przetokowej w Starym Chorzowie, gdzie pracowałem od czerwca 1922 r. do 1926 r. Ożeniłem się w Mikulczycach, żona otrzymała polskie obywatelstwo i zamieszkaliśmy w Chorzowie-Mieście. Zarobki miałem mniejsze niż w kopalni. Później zostałem przeniesiony do Chorzowa-Miasta. W 1939 roku wkroczyli Niemcy, wezwano mnie, jako politycznie podejrzanego, do Gauleitera w Katowicach. Byłem o krok od wywiezienia do obozu koncentracyjnego. Zarobki moje uległy znowu zmniejszeniu. 

Po wyzwoleniu otrzymałem przeniesienie do Mikulczyc, gdzie pracowałem jako dyżurny ruchu. Od samego początku, tj. od 1945 pracowałem w miejscowej Gminnej Radzie Narodowej, także w Związku Weteranów Powstań Śląskich, gdzie byłem skarbnikiem.   

___________________________________________________
Kroniki Miasta Zabrza, 1971; przytoczone dosłownie, oryginalna pisownia